ŚRODOWISKO
ZAANGAŻUJ SIĘ
KONTAKT
-
Fundacja WWF Polska
ul. Usypiskowa 11
02-386 Warszawa
kontakt@wwf.pl
Hodowanie zwierząt na terenie, gdzie występują wilki czy niedźwiedzie, a czasem oba te gatunki jednocześnie, wymaga dodatkowego wysiłku. Jednak hodowcy i pszczelarze coraz lepiej rozumieją, że zabezpieczanie zwierząt gospodarskich i pasiek jest niezbędne, aby życie po sąsiedzku z dużymi drapieżnikami było możliwe. Rozdawane przez WWF Polska elektryczne ogrodzenia, zwane pastuchami elektrycznymi, czy psy pasterskie pozwalają minimalizować konflikt na linii człowiek-drapieżnik. Postanowiliśmy odwiedzić 3 hodowców, żeby sprawdzić, jak im się żyje w sąsiedztwie z dużymi drapieżnikami oraz jak pomogły im rozdawane przez nas zabezpieczenia.
W malowniczych Bieszczadach odwiedziliśmy trójkę naszych bohaterów – hodowcę owiec, koni oraz pszczelarza. Każdy z nich żyje w sąsiedztwie wilków czy niedźwiedzi i każdy ma z nimi inne doświadczenia. Różne są też powody, dla których zajęli się hodowlą. Dla pana Włodzimierza Walkowicza, pszczelarza, już blisko dziesięcioletnia przygoda z pszczołami zaczęła się od brata – to on pierwszy miał ule, a teraz pan Włodzimierz ma ich 17. Dla pana Władysława Franosa, bacy, wypas owiec i produkcja serów to rodzinna tradycja – zajmował się tym jego ojciec od 1953 roku, a teraz on z synem kontynuuje tradycję . Pan Stanisław Myśliński, który prowadzi hodowlę koni huculskich, od zawsze marzył o „dzikich Bieszczadach” i związaną z tym potrzebą wolności. Pomysł na konie podpowiedziała mu literatura, a zwłaszcza książki o Dzikim Zachodzie, którymi zaczytywał się w dzieciństwie. Hucuły to rasa, którą wybrał specjalnie, wiedząc, że te konie poradzą sobie w bieszczadzkich warunkach i będą czuły się w tych górach tak dobrze, jak i on. Chcesz poznać naszych hodowców? Obejrzyj film z relacją z wyprawy w Bieszczady:
Hodowcy, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzają, że problemy z dużymi drapieżnikami „są, ale też te problemy zawsze były”. Decydując się na hodowlę zwierząt w Bieszczadach, liczyli się z tym, że będą musieli żyć z nimi w sąsiedztwie. Pan Stanisław wręcz ze względu na to sąsiedztwo i urok Bieszczadów zdecydował się tu zamieszkać.
Problemy są, ale te problemy też zawsze były, drapieżniki były. Nie ukrywam, że darzę je wielką sympatią i właśnie dlatego wybierałem Bieszczady, żeby spotkać tu niedźwiedzia […].W początkowym okresie tutaj niedźwiedzie i wilki były bardzo nieliczne, te straty wynikające z ataków były mniejsze […]. Teraz ta presja rośnie, ale nie mam wyboru. To wybrałem – wyjaśnia pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
Zdaniem hodowców presja drapieżników na ich hodowle rośnie. Według nich przyczyną może być nie tylko zwiększenie się populacji, szczególnie wilka, ale też zmniejszenie się populacji jelenia w Bieszczadach. Każdy z naszych bohaterów jednak godzi się z tym sąsiedztwem i potencjalnymi szkodami. Zdaniem hodowcy owiec, pana Władysława, który ma 3 stada po 800 owiec, wilki są większym zagrożeniem niż niedźwiedź, który ma szerszą bazę pokarmową od wilka. Ale też zwraca uwagę na to, jak ważne są odpowiednie zabezpieczenia.
Wilków jest coraz więcej, ale z niedźwiedziami to spokojnie – on tylko idzie i przejdzie. A wilki tu w Bieszczadach były i będą. Tata od 1953 roku prowadził hodowlę, to jeszcze gorzej było, bo chodzili, pilnowali, nie było zabezpieczeń, ogniska palili. A teraz są psy lepsze i zabezpieczenia lepsze. Szkody są, wiadomo – zawsze przy takim stadzie jak my mamy, to szkody muszą być, bo to jest duże stado – opowiada pan Władysław, hodowca owiec.
Za szkody w zwierzętach gospodarskich czy w pasiekach są odpowiednio zabezpieczone, to zgodnie z ustawą o ochronie przyrody (art. 126 ust. 1), jeśli spowodowane są przez wyszczególnione gatunki chronione Skarb Państwa wypłaca odszkodowania. Wystarczy zgłosić szkodę do odpowiedniej regionalnej dyrekcji ochrony środowiska lub, jeśli szkoda wydarzyła się na terenie parku narodowego, to do dyrektora tego parku. Z takiego rozwiązania prawnego korzystają nasi zaprzyjaźnieni hodowcy.
Mieliśmy taką sytuację, że niedźwiedź zaatakował. Do ataku niedźwiedzie czy wilki wybierają zwykle srokate osobniki, bo w nocy jak się atakuje, to wtedy tą białą plamę widać i łatwiej się skoncentrować na ataku. Niedźwiedź zabił jedną klacz, drugą ranił. Później przyszła komisja. I ten niedźwiedź był taki wkurzony, że ktoś tam chodził wokół jego ofiary, że przyszedł i jeszcze ryczał im pod domem, że ktoś śmiał się do jego ofiary zbliżyć. To rodziło emocje […]. Na szczęście te ataki ze strony niedźwiedzi są sporadyczne – opowiada pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
Jak mam szkody, to zgłaszam do ochrony środowiska i oni przyjeżdżają i szacują, i płacą, bo jest wilk pod ochroną – podsumowuje pan Władysław, hodowca owiec.
Wypłata odszkodowań odbywa się jednak pod pewnymi warunkami, np. Skarb Państwa wypłaca je za szkody na zwierzętach wypasanych na pastwiskach w okresie od wschodu do zachodu słońca. Po zmierzchu zwierzęta muszą być bezwzględnie zabezpieczane. Jeśli instytucja wypłacająca odszkodowanie (regionalne dyrekcje ochrony środowiska) zaleca używanie zabezpieczeń w postaci pastuchów elektrycznych, oferując jednocześnie pomoc, a hodowca odmówi ich zastosowania, to w sytuacji powstania szkody może nastąpić odmowa wypłaty odszkodowania. Obecnie coraz częściej sami hodowcy wychodzą z inicjatywą zabezpieczania zwierząt, prosząc jednocześnie o pomoc.
Jeszcze niedawno podstawowym sposobem rozwiązywania problemu występowania szkód powodowanych przez duże drapieżniki było ich tępienie. Na szczęście wraz ze wzrostem ogólnej świadomości ekologicznej stało się jasne, że naszym celem powinno być budowanie takiej przyszłości, w której człowiek będzie żył w harmonii z przyrodą i jej poszczególnymi elementami. Dlatego Fundacja WWF w swoich działaniach koncentruje się również na popularyzacji właściwego zabezpieczania zwierząt hodowlanych przed atakami ze strony wilka czy niedźwiedzia, co przyczynia się do minimalizowania szkód powodowanych przez te duże drapieżniki.
Każde zabezpieczenie zwiększa szansę przeżycia zwierząt gospodarskich, dlatego te pastuchy są jak najbardziej uzasadnione – tłumaczy pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
Człowiek się może do wszystkiego przyzwyczaić – do wilków i do niedźwiedzi […]. Zabezpieczenia dają dużo, bo drapieżniki się ich boją. Odpędzi się je na chwilę, a jak nie będzie jakiegoś zabezpieczenia, nie będzie człowiek wokół tego chodził i pilnował, to nic nie da. To już jest tradycja, że na bacówkach, że musi iść człowiek, dwóch z jednym stadem i trzeba pilnować – dodaje pan Władysław, baca.
Zabezpieczenia, z których warto korzystać, to ogrodzenia elektryczne (pastuchy) i pasterskie psy stróżujące. Pan Włodzimierz, pszczelarz, poleca innym hodowcom korzystanie z zabezpieczeń. Ważne, żeby pastuch był mocny. Przed niedźwiedziem najlepiej zabezpiecza taśma lub kolorowa plecionka, nie drut, bo jest lepiej widoczna dla niedźwiedzia, który też słyszy emitowane przez nią pulsowanie impulsu elektrycznego, i stanowi to dla niego barierę psychologiczną. Potwierdza to Pan Stanisław, który zwraca też uwagę na to, że pastuch pozwala mu kontrolować konie, aby się nie rozchodziły.
Konie znają swoje terytorium […]. Koń bardzo nie lubi pastucha, w związku z czym na tego pastucha nie napiera, konie się nie rozpraszają […]. Inne ogrodzenia mogą próbować penetrować i wtedy się rozpraszają i są łatwiejszym łupem dla wilka. Natomiast patrząc od strony wilka, już same taśmy ogrodzenia są elementem odstraszającym. Drapieżniki są też dodatkowo bardzo czułe. To jest skuteczne na niedźwiedzia, skuteczne na wilka, który chętniej się podkopuje pod siatkę, a pod pastucha mniej, bo on kopie i wysyła sygnał, że to nie jest miejsce dla niego – opowiada o swoich doświadczeniach Pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
A jak taki pastuch działa? Ogrodzenie jest otwartym obwodem elektrycznym i gdy zwierzę dotknie jego przewodów, obwód zostaje zamknięty, a przez zwierzę przepływa krótkotrwały impuls elektryczny. Jest to dla niego nieprzyjemne doznanie, dzięki któremu nabiera respektu do ogrodzenia, a w konsekwencji go unika. Sprawdziło się to u naszego pszczelarza:
Ja na razie mam spokój. Przychodził niedźwiedź i rozwalił ogrodzenie przynajmniej 5 razy, ale teraz, od kiedy mam pastucha, to nie przychodzi. Boi się go jednak, bo to jest naprawdę mocny pastuch. Jestem zadowolony z tego zabezpieczenia. Miałem wcześniej inny pastuch, ale był za słaby, niedźwiedź się go nie bał – mówi pan Włodzimierz, pszczelarz.
Ogrodzenie powinno być stale pod napięciem, bo jedynie wtedy spełnia swoją funkcję. Jeśli przy pierwszej próbie przekroczenia ogrodzenia drapieżnik nie zostanie porażony prądem, może próbować przejść kolejny raz. Bardzo ważne jest negatywne doświadczenie drapieżnika. Wtedy będzie unikał takich miejsc. Dlatego ważne jest, aby ogrodzenie elektryczne prawidłowo funkcjonowało. Nie powinno być niższe niż 1,2 metra, mierząc od jego strony zewnętrznej, więc należy wziąć pod uwagę naturalne zakrzywienie terenu. Najniższy przewód ogrodzenia powinien być umieszczony 20 cm nad ziemią, kolejny 40 cm, a następne już co 30 cm, co oznacza, że ogrodzenie o wysokości 1,2 będzie miało 5 przewodów. Ogrodzenia takie mogą być przenośne lub stacjonarne. Podczas ich używania trzeba też pilnować, żeby wysokie trawy, krzewy czy gałęzie nie dotykały przewodów. Może to spowodować znaczny spadek napięcia i utratę energii, a tym samym zmniejszyć skuteczność ogrodzenia. Na zagrożenie uziemienia pastucha zwraca też uwagę pan Stanisław:
Ja mam 16 kilometrów ogrodzeń. Podstawową wadą pastucha jest łatwość uszkodzenia, łatwość uziemienia – przychodzi nawałnica, spadają drzewa… Nie da się jednego dnia obskoczyć 16 kilometrów i sprawdzić, czy wszystko jest sprawne – mówi Pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
Oprócz pastuchów hodowcy mogą korzystać z pomocy pasterskich psów stróżujących. Korzysta z nich pan Władysław i takie podwójne zabezpieczenie pozwala mu minimalizować szkody w stadzie owiec, powodowane przez duże drapieżniki:
Zabezpieczenia się sprawdzają zwłaszcza w mniejszych stadach; jak jest powyżej 1000 owiec, to one runą na to ogrodzenie. U mnie zabezpieczenia się sprawdzają, szkody są mniejsze, bo to zawsze jest jakieś zabezpieczenie. Szkody trochę ustały, ale występować muszą, bo to jest duże stado – komentuje pan Władysław, hodowca owiec.
Psy chronią owce przed atakami wilków i niedźwiedzi. Tradycyjnie najczęściej wykorzystywaną do tego rasą są owczarki podhalańskie. Zebrane w stada owce czy kozy wypasane są pod nadzorem pasterza i jego psów. W razie zagrożenia psy starają się przepędzić intruza, a szczekaniem alarmują pasterza. Idealny pies pasterski to taki, który czuje się członkiem stada wypasanych zwierząt – stale z nimi przebywający. Jest wtedy czujny i instynktownie odpędza od stada drapieżniki.
Jeśli chcesz przeczytać o tym, jak zabezpieczać hodowlę przed dużymi drapieżnikami, sprawdź nasz poradnik ».
Dzięki pieniądzom naszych darczyńców regularnie kupujemy i przekazujemy hodowcom i pszczelarzom specjalne ogrodzenia, które zabezpieczają zwierzęta i pasieki przed niechcianą wizytą wilka i niedźwiedzia. Do tej pory ofiarowaliśmy ponad 540 takich ogrodzeń. Do zabezpieczeń przeciwko dużym drapieżnikom, które przekazujemy w imieniu naszych darczyńców, należą też owczarki podhalańskie. Kupujemy je od sprawdzonych hodowców, a następnie zawozimy do opiekunów owiec, którzy wcześniej zgłosili nam chęć współpracy z psami za pośrednictwem odpowiedniej regionalnej dyrekcji ochrony środowiska. Do tej pory przekazaliśmy 44 owczarki.
Zabezpieczenia mają sens. Tutaj mogę Wam podziękować jako organizacji, bo sam fakt, że ktoś się angażuje w to, żeby pomóc rolnikowi, jest naprawdę może ważniejszy niż kwota, która została przeznaczona na pomoc czy odszkodowania. Rolnik nie jest pozostawiony sam sobie. Żeby ludzie kochali przyrodę, muszą mieć też odpowiednie nastawienie, a nie tylko nastawiać się na walkę, bo to się odbija potem również na samym drapieżniku – podsumował pan Stanisław, hodowca koni huculskich.
Bardzo nas to cieszy, bo wierzymy, że przyrodę można chronić tylko z ludźmi i dla ludzi. Chcesz nam w tym pomóc?