ŚRODOWISKO
ZAANGAŻUJ SIĘ
KONTAKT
-
Fundacja WWF Polska
ul. Usypiskowa 11
02-386 Warszawa
kontakt@wwf.pl
Andrzej Bargiel – skialpinista, himalaista, biegacz górski, ratownik TOPR. Jako pierwszy człowiek w historii zjechał na nartach z K2. Można powiedzieć, że góry wysokie są jego drugim domem. W WWF Polska jest ambasadorem niezwykłego gatunku – pantery śnieżnej.
Dlaczego zdecydował się nim zostać i co w przyrodzie zachwyca go najbardziej? O tym opowiedział nam przy okazji Międzynarodowego Dnia Pantery Śnieżnej, który obchodzimy 23 października.
W 2016 roku otrzymałem od Rosyjskiego Związku Alpinizmu tytuł „Śnieżnej Pantery” za zdobycie 5-ciu siedmiotysięczników, które znajdują się w krajach byłego Związku Radzieckiego. Jednak przede wszystkim, tak jak pantera – w górach czuję się, jak w domu. Całe życie spędziłem w górach, czy były to góry w moim dzieciństwie, czy teraz, kiedy mieszkam właściwie w Tatrzańskim Parku Narodowym, gdzie na co dzień obcuję z przyrodą, trenuję, biegam, wspinam się czy jeżdżę na nartach.
Fundacja WWF Polska pierwsza nawiązała ze mną kontakt, a ja właściwie od zawsze śledziłem działania WWF i bardzo podobało mi się to, co robi. Kiedy pojawiła się okazja do współpracy, szczególnie w kontekście pantery śnieżnej, która zawsze mnie fascynowała, bez wahania się zdecydowałem. Trochę tak jest, że blisko mi do tego gatunku przez to, że uprawiam aktywności w górach i odwiedzam kraje, gdzie żyją pantery śnieżne. Są tajemnicze i piękne, a do tego trudno uchwytne, bo mieszkają w naprawdę dzikim terenie górskim.
Wszystkie dzikie zwierzęta powinny być dla nas ważne. Na pewno pantery śnieżne są wyjątkowe i rzadkie, bo zostało ich na całym świecie zaledwie 4000 i niestety wciąż są zagrożone wyginięciem. Irbisy żyją wysoko w górach, tam, gdzie trudno dotrzeć człowiekowi i tam, gdzie często występują lodowce. To bardzo wrażliwe środowisko. Ochrona pantery to także ochrona miejsc będących początkami rzek, od który zależą miliony ludzi na świecie. Świat dzikiej przyrody i nasz świat są połączone bardziej niż nam się czasami wydaje.
Panterom śnieżnym zagraża na pewno postępująca zmiana klimatu. Topnienie lodowców i podnoszenie się temperatury sprawia, że miejsca do życia tych pięknych kotów z roku na rok kurczą się. Według badań w samych Himalajach w związku z globalnym ociepleniem zniknie aż 30% ich naturalnych siedlisk! To bardzo dużo. Utrata i fragmentacja siedlisk to kluczowy problem. Ze względu na coraz lepsze warunki do wypasu zwierząt w górach, pastwiska zaczynają wkraczać coraz wyżej. Wtedy też łatwiej o konflikt na linii człowiek-pantera śnieżna. Bardzo często w odwecie za ataki na owce czy inne zwierzęta hodowlane, pasterze zabijają irbisy. Poważnym problemem jest też kłusownictwo, bo futro panter śnieżnych wciąż jest atrakcyjnym towarem. Kłusownicy to od lat realne zagrożenie dla tego gatunku.
Możemy to robić nawet codziennie, podejmując właściwe decyzje konsumenckie, które pozytywnie wpłyną na spowolnienie procesu ocieplenia klimatu. Warto starać się, by nasze przemieszczanie się było bardziej ekologiczne, warto jeździć na rowerze do pracy, zwłaszcza, jeśli mieszkamy w mieście, szukać nowych rozwiązań np. jeśli jedziemy gdzieś samochodem, zabierać kogoś, aby nie jeździć samemu. Powinniśmy ograniczać też ilość generowanych odpadów, starać się korzystać z toreb wielokrotnego użytku czy kupować produkty lokalne. Nawet małe rzeczy mogą wpłynąć korzystnie na stan naszego środowiska. Możemy też wspierać takie organizacje, jak WWF Polska np. poprzez symboliczną adopcję pantery śnieżnej. Zebrane w ten sposób środki pomogą w ochronie panter śnieżnych w Mongolii, gdzie WWF finansuje pastuchy elektryczne chroniące stada zwierząt hodowlanych (dla redukcji konfliktu irbisów z pasterzami), monitoring przyrodniczy, usuwanie wnyków oraz wspiera edukację lokalnych społeczności i dzieci zrzeszonych w eko-klubach. Nasza pomoc jest potrzebna, aby odbudować populację panter śnieżnych.
Tu możesz adoptować panterę śnieżną »
Zdecydowanie więcej takich okazji mam na co dzień. Mieszkam na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego i spędzam mnóstwo czasu w górach, spotykając sarny, lisy, niedźwiedzie, kozice, ale nie tylko. Z niedźwiedziem nawet raz się blisko spotkałem. To było kiedy zbiegałem z gór i niechcący przestraszyłem niedźwiedzicę, która podchodziła w górę i nagle zaczęła mnie gonić. Na szczęście nic się nie stało i po chwili odpuściła. Zdarzyło mi się spotkać stado dzików, kiedy nocą biegłem bez światła, bo nieoczekiwanie przedłużył mi się trening. Spotykałem też kilkukrotnie wilki.
W wysokich górach, podczas dalszych wypraw, spotyka się dzikie owce, jaki (choć te są głównie oswojone), świstaki czy takie gryzonie, jak np. szczekuszki oraz drapieżne ptaki. Dominują jednak stada hodowlanych zwierząt – wspomnianych jaków, kóz oraz owiec, bo to zwykle jedyna forma utrzymania dla lokalnej społeczności. Podczas moich wypraw niestety nie miałem szczęścia do obserwacji pantery śnieżnej, którą chyba najciężej spotkać.
Pamiętam taką historię, kiedy podczas wyprawy na K2, w Pakistanie, udało nam się uratować jedną małą sowę, która wpadła w oko lokalnych dzieci i bawiły się z nią. Cudem udało się nam ją od nich przechwycić i uratować, spała nawet w przedsionku mojego namiotu, żeby nie została z powrotem przechwycona. Zabraliśmy ją ze sobą do Skardu, aby trafiła pod odpowiednią opiekę.
Wśród przyrody jest wspaniale i dziko, przyroda też pięknie pachnie. Na przykład teraz na jesieni liśćmi, wiatrem, rosą o poranku… Super jest to, że czujesz rosę rano, widzisz jak liście się zmieniają, jak zmienia się roślinność, jak dostrzegasz pory roku wpływające na to, jak ta przyroda aktualnie wygląda. Właśnie ta różnorodność jest zachwycająca.
Uważam, że skala problemu jest poważna. Sam podczas swoich wypraw dostrzegam cofanie się lodowców, jest też coraz cieplej. Na lodowcach widać ślady wypłukiwania przez deszcz, który dawniej był po prostu opadem śniegu. W zeszłym roku z uwagi na zmiany na lodowcu musiałem przerwać ekspedycję na Mount Everest, której celem było zjechanie na nartach ze szczytu. Powierzchnia lodowca była bardzo poszarpana, pełna olbrzymich i niebezpiecznych szczelin, a kilometr nad naszymi głowami wisiał ogromny serak (bryła pękniętego lodu) wielkości bloku mieszkalnego. Można łatwo sobie wyobrazić, co mogłoby się wydarzyć, gdyby podczas wyprawy ten blok lodu się oberwał.
Tak, mieszkałem na wsi w dzieciństwie, w Łętowni i pamiętam, że co roku przez minimum 3 miesiące jeździłem na nartach. Po 20 latach obserwuję, jak w miejscowości, w której się wychowywałem, prawie nie ma śniegu, a jak jest, to leży maksymalnie przez 3 tygodnie. To naoczny przykład, który pokazuje, że coś się dzieje nie tak, że średnia roczna temperatura rośnie. Nie ma już „zimy zimy”, takiej prawdziwej...
Jak patrzę na lodowce i to jak się kurczą, to wyraźnie dostrzegam te negatywne zmiany. Jeżeli te zmiany będą postępowały, to może być tak, że kolejne pokolenia nie będą miały, gdzie jeździć na nartach, a ośrodki narciarskie zostaną pozamykane.
Wciąż palimy węglem, wszędzie dokucza nam smog i wyraźnie już widać ingerencję człowieka w środowisko naturalne tu i teraz. To nie pomaga ani nam, ani przyrodzie. Musimy się nauczyć na nowo szanować środowisko, dbać o nie, bo jego stan jest bezpośrednio połączony z naszym zdrowiem.
Od lat angażuję się w Alarm Smogowy w Zakopanem oraz w Małopolsce. W ramach mojego zaangażowania m.in. bywałem w szkołach tłumacząc dzieciom, co robię na co dzień, czym się zajmuję. Opowiadałem im o tym, że sam na własnej skórze odczułem jak to jest, kiedy brakuje ci powietrza, bo realnie na wysokich szczytach tlenu jest mało. Porównywałem to do tego, że nam brakuje tego tlenu coraz bardziej w miastach, gdzie dusimy się przez wszechobecny smog. Podczas takich spotkań wyjaśniałem dzieciakom, że nie tylko powinny same dbać o nasze środowisko, ale i zwracać uwagę rodzicom, żeby nie palili rzeczy, których nie powinno się palić, co jest powszechnym problemem szczególnie na południu Polski, przede wszystkim na wsi czy na terenach podmiejskich. To miało na celu rozbudzenie w nich poczucia odpowiedzialności za ten problem i naukę innego podejścia niż często to wyniesione z domu.
W życiu codziennym staram się zdecydowanie ograniczyć liczbę śmieci, które generuję i czasem je zbierać podczas wycieczek w góry. Staram się poruszać po górach też tak, by nie przeszkadzać dzikiej zwierzynie i nie niszczyć roślinności.
Nie zawsze i nie wszędzie trenuję i choć to trening zajmuje większość mojego życia, to zdarza mi się odpoczywać, spacerować czy leżeć w hamaku, jeśli przytrafia się taka sposobność.
Takie samo jak w Polsce, bo przecież wszyscy żyjemy na jednej planecie - Ziemi i musimy sobie uświadomić, że każdy z nas jest tak samo za nią odpowiedzialny.
Moim marzeniem jest, byśmy jako ludzkość potrafili odnaleźć takie rozwiązania, które wprowadzą harmonię do naszego życia z przyrodą i byśmy byli mili dla siebie nawzajem, bo mam wrażenie, że coraz trudniej nam dbać też o relacje międzyludzkie.
A jeśli chodzi o mnie bardziej prywatnie, to chcę wybudować dom, który będzie samowystarczalny energetycznie i wykonany będzie z surowców naturalnych. W ten sposób jeszcze bardziej będę mógł ograniczyć mój negatywny wpływ na środowisko i zachować je w lepszym stanie dla przyszłych pokoleń.
Daje mi poczucie, że dokładam jakąś cegiełkę do tego, by ocalić te cudowne zwierzęta. Dzięki akcji WWF Polska zacząłem przywiązywać jeszcze większą uwagę do swojego wpływu na środowisko, który zawsze znajdował się wśród kluczowych dla mnie kwestii. Będąc ambasadorem gatunku nie tylko dowiedziałem się więcej o samych panterach, ale też przede wszystkim poczułem, że chciałbym realnie zwiększyć szanse tego zagrożonego gatunku na przetrwanie.
Wywiad przeprowadziła Agnieszka Muzińska